Artykuły

Antidotum

. . Opublikowano w Uzdrawianie przez kreatywność. Odsłony: 1367

Z „Zielonej Księgi”, przygotowanej w ubiegłym roku przez Radę Europy, wynika, że co trzeci Europejczyk ma problemy ze zdrowiem psychicznym. Najczęstszą chorobą psychiczną jest depresja – ona też jest czwartym najpoważniejszym problemem zdrowotnym na świecie. Rocznie choruje na nią od 6 do 12 proc. dorosłych i ten odsetek ciągle rośnie.

„Choroba ze smutku”
Źródło: www.wp.pl

Przez wiele lat psychologia uważała, że przy odpowiednim nakładzie pracy i przekształceniu środowiska człowieka, można poprawić każdy stan emocjonalny i każdą cechę osobowości. Badania dotyczące bliźniąt jednojajowych rozdzielonych tuż po urodzeniu wskazują, iż psychika dzieci jest bardziej podobna do psychiki ich rodziców biologicznych, niż zastępczych.
Badania te potwierdzają dziedziczność cech osobowości.
Jednakże, choć genetycy uważają niektóre cechy wysoce dziedziczne (orientacja seksualna i ciężar ciała) za niezmienne, twierdzą, że inne (pesymizm, bojaźliwość) są podatne na transformację.
Czy zatem skłonności do „choroby ze smutku” są dziedziczne, a jeśli tak, to czy posiadamy wiedzę na temat możliwości jej wczesnego zapobiegania?
Myślę, że pewien pogląd na ten temat daje nam rozwijająca się na naszych oczach nowa gałąź psychologii nazwana przez jej twórców (mi.in. prof. Martina Seligmana i prof. Mihaly Csikszentmihalyi) psychologią pozytywną. Niemałe znaczenie dla jej rozwoju wniosła prof. Uniwersytetu Michigan, Pani Barbara Fredrickson, która za swoją pracę dotyczącą funkcji emocji pozytywnych otrzymała w 2000 r. prestiżową nagrodę Templetona. Prof. Fredrikson podkreśla w niej pozytywny ewolucyjny cel jaki odgrywają emocje pozytywne poprzez stałe powiększanie naszych zasobów intelektualnych, fizycznych i społecznych. Myślę, że większość świadomie kreujących ludzi na świecie usiłuje kontrolować swój nastrój (wysokie pozytywne emocje). Starają się to osiągnąć między innymi poprzez zaspakajanie potrzeb, również w zakresie przyjemnych choć krótkotrwałych doznań, bądź rzucając się w wir satysfakcjonujących zajęć (czasami jest to praca zawodowa). Profesor Csikszentmihalyi podkreśla, iż ostatnia opcja (nazwana przez niego „optymalnym doświadczeniem”), może faktycznie gwarantować możliwość długotrwałego utrzymania wysokiej jakości emocji pozytywnych i dzięki temu oddziaływać nie tylko na rozwój osobisty i samopoczucie jednostki, ale i w związku z tym - prospołecznie i pro-zdrowotnie.
Jednakże, jak stwierdza prof. Csikszentmihalyi, „uskrzydlenie”, stan zadowolenia, w którym nie jesteśmy w stanie czymkolwiek się martwić, który niesie błogość i koloryt życiowego doświadczenia, to przysłowiowy „lukier na cieście”. Nie sposób doświadczyć go przy pesymistycznym stylu myślenia, czy mało sprzyjających okolicznościach życiowych, a te właśnie elementy poza predyspozycjami genetycznymi warunkują w znaczącym stopniu wystąpienie depresji.
Czy zatem osobnicy zdeterminowani dziedzicznie są skazani na tę przykrą chorobę?

Myślę, że tak medycyna jak i psychologia wiele uczyniły, by człowiek „chory ze smutku” poradził sobie z  tym problemem. Farmakologia i psychoterapia poczyniły niemały krok do przodu, jeśli chodzi o leczenie. Jednakże podobnie jak w każdej dziedzinie życia tak i w tej kwestii najmniej kosztuje profilaktyka, a tu oferta psychologii pozytywnej jest obiecująca. Przede wszystkim zwraca ona uwagę na konieczność podjęcia świadomej pracy nad utrzymaniem wysokiej jakości emocji. To wymaga określonej metodyki pracy nad sobą, czasu i konsekwencji, bo zmiana stylu myślenia (wbrew pobożnym życzeniom) niestety nie pojawia się samoistnie, jak zgodnie twierdzą autorzy kierunku. Kolejnym czynnikiem sprzyjającym transformowaniu siebie są okoliczności życiowe.
Ponieważ gro czasu dorośli ludzie spędzają w pracy, niezmiernie istotnym elementem przemiany jest możliwość wykonywania pracy w harmonii z tzw. zaletami sygnaturowymi, czyli predyspozycjami. Sukces i poczucie zadowolenia mobilizuje do intensyfikacji „uskrzydlającego” wysiłku, produktem ubocznym którego jest wymierny efekt ekonomiczny i zdrowotny (nie tylko dla bezpośrednio zainteresowanego).

W najbogatszych krajach świata, jak pisze w swej znakomitej książce „ Prawdziwe szczęście” prof. Martin Seligmann, pieniądz traci swoją siłę z uwagi na fakt, iż na stabilnym finansowo gruncie, wyższe zarobki nie przyczyniają się do subiektywnego dobrostanu. Dodaje: „największe nowojorskie firmy prawnicze wydają więcej na zatrzymanie niż na nabór nowych pracowników, ponieważ nowi aplikanci porzucają hurmem kancelarie dla pracy dającej im większe zadowolenie. Miliony Amerykanów zadaje sobie pytanie, co może uczynić by praca była bardziej satysfakcjonująca”.
Myślę, że Polsce taka opcja póki co nie zagraża, ale każdy pracodawca usiłujący optymalizować własne zyski, powinien wziąć pod uwagę wiedzę coraz bardziej wpływająca na obraz zachodniej rzeczywistości.
Prowadzone przez Centrum OBK „Vega” warsztaty” uzmysłowiły mi, że dzięki określonej metodyce pracy, można nie tylko wydostać się z "seligmanowskiego" poziomu minus 3 do poziomu 0, ale również stworzyć nowej jakości doświadczenie satysfakcjonującego życia.
Co wybierzemy ?
Czas pokaże.

Pozdrawiam
Teresa Maria Zalewska