Obserwując "wyścig szczurów” ma się wrażenie, że ta patologiczna pogoń " za wiedzą" jest sztucznie nakręcana. Czy rzeczywiście służy to pogłębieniu wiedzy o otaczającym nas świecie, czy może świadomemu wyniszczaniu całej populacji pod płaszczykiem atrakcyjnej przyszłości dla adeptów posiadających dyplomy wielu wydziałów renomowanych uczelni?
Zza lekarskiego biurka wygląda to bardzo przygnębiająco. Wzrost ilości zachorowań wśród młodej populacji na nerwice i inne problemy psychiczne z jednej strony, z drugiej zaś somatyzacja przewlekłego stresu w postaci nadciśnienia samoistnego, chorób z autoagresji, czy nowotworów.
Jedną z najcenniejszych cech osoby realnie myślącej jest samoobserwacja. Trudno młodemu pokoleniu wychowanemu na modelu edukacji opierającym się na wdrukowywaniu wiedzy zrozumieć podstawowy mechanizm ludzkiego funkcjonowania nazwany systemem równoważącym.
To dzięki informacjom z niego płynącym odczuwamy głód, pragnienie, zmianę temperatury otoczenia i podejmujemy stosowne działania mające na celu zrównoważenie układu.
Niestety większość ludzi przedkłada przy podejmowaniu decyzji zwłaszcza dotyczących sfery edukacyjnej narzucony przez świat zewnętrzny model funkcjonowania społecznego, nie zawsze prowadzący jednostkę do poczucia spełnionego życia.
System ten istnieje również w wielkim organizmie, jakim jest nasze społeczeństwo. O tym jak bardzo niebezpieczne staje się ignorowanie sygnałów przez niego wysyłanych świadczą choćby statystyki sporządzone przez psychologów zajmujących się problemami dzieci i młodzieży, jak choćby ta, iż 50% młodych ludzi w wieku szkolnym cierpi na depresję.
Dlaczego?
Myślę, że tym problemem powinni się zająć między innymi specjaliści od edukacji. Wielu młodych ludzi otumania wizja człowieka, który po ukończeniu w morderczym tempie kilku kierunków studiów otrzymuje intratną posadę i może dzięki temu w bardziej komfortowy sposób niż reszta populacji żyć. Prawdą jest, że środki do życia to problem nr 1, ale widziałam wśród pacjentów i takich właśnie " wybrańców losu", którzy bardziej przypominali nieszczęśników życiowych, niż przysłowiowe "dzieci szczęścia".
Jak żyć, by odczuwać to, co szczęściem się zwie?
Pozdrawiam
Teresa Maria Zalewska