Kto widzi bierność w działaniu i działanie w bierności, ten jest inteligentnym pośród ludzi. Chociaż zaangażowany we wszelkiego rodzaju czyny, zajmuje on transcendentalną pozycję.
Bg 4.18
Trudności to twoja specjalność- mawiał z uroczym uśmiechem serdeczny przyjaciel mojej rodziny - Wojtek. Ale mnie wcale nie było do śmiechu.
Powiem więcej: jedynym znanym mi w tamtym momencie życia odczuciem było doznawanie głębokiego bólu psychicznego i cały szereg dolegliwości z poziomu mej fizyczności. Piąty rok medycyny. W domu ciężko chora na serce i sparaliżowana już od 22 lat mama, moja córeczka z mózgowym porażeniem dziecięcym, alergią wszelaką, nowotworem, zespołem złego wchłaniania i gasnąca z dnia na dzień na raka jej niania – Pani Jadzia. Pamiętam swoje powroty z uczelni. Zdarzało się, że łzy same płynęły mi z oczu, kiedy powracałam podmiejskim autobusem do domu, choć starałam się je ukryć, kierując wzrok za szybę pojazdu. Bałam się, że któregoś dnia odejdą, a ja nie zdążę się z nimi pożegnać…
Wiedza medyczna, którą zdobywałam, nie pozostawiała mi cienia nadziei, że ten dramat znajdzie swój pozytywny finał. Jednakże obserwacja bohaterskich zmagań z własnym kalectwem przez moją mamę, której nigdy nie dane mi było oglądać jako osoby sprawnej fizycznie, wyżłobiły we mnie pewne cechy. To one otworzyły mi drogę do nieco innego spojrzenia na nurtujące mnie i moich bliskich problemy. Upór i nieugiętość w szukaniu pomocy dla moich „dziewczyn”, przywiodły mnie do filozofii Wschodu. Studiowanie Baghawadgity, a także innych tekstów z Wed, przyniosło mi wówczas odpowiedzi na wiele nurtujących mnie pytań, ale nie ukrywam - tyleż samo znaków zapytania. Mój ówczesny poziom zrozumienia odrzucał pewne fragmenty zwartej tam wiedzy, traktując je jako zupełnie nieprzydatne i nieprzystające do rzeczywistości, w której żyję. Tamten czas był nacechowany moją ogromną aktywnością mającą swój ściśle określony cel: zagwarantowanie bliskim mi istotom możliwie najlepszych warunków życia, by mogły znosić swoje cierpienie łagodniej, a także niekończącymi się wizytami u specjalistów zajmujących się uzdrawianiem na różnych poziomach istnienia. Doba nie wystarczała do załatwiania wszystkich spraw związanych z podstawowymi problemami codziennego życia, więc jak tu „Widzieć bierność w działaniu i działanie w bierności…”
Czy to możliwe?
Minęło kilka lat. Kadry z filmu życie przyniosły inne obrazy. Coraz więcej czasu mogłam przeznaczyć dla siebie. Kontakt z pięknem przyrody wyciszał moje emocje, pozwalał wydobywać z głębin jestestwa zupełnie innej jakości inspiracje. Zauważyłam, że działania podjęte w harmonii z nimi, nie obciążają mnie tak, jak gonitwa za realizacją choćby najbardziej świetlanych celów, które przynosiły ze świata zewnętrznego zmysły. Powoli zaczęła docierać do mnie prawda zawarta w wersecie.
Na powierzchni życia obserwujemy wielką różnorodność, ale w głębinach istnienia nieprzerwanie trwa Cisza. Jeżeli źródłem naszego działania jest zewnętrzny świat, nigdy nie dowiemy się, czym jest bierność w działaniu, czy działanie w bierności. By to poczuć, musimy zagłębić się w siebie, a wówczas działanie staje się tylko aktem przełożenia odczucia na czyn. Działamy i widzimy rezultaty tegoż, ale w trakcie dokonywania czynu niesie nas fala energii, która nadaje temu zjawisku bardziej miano samowyrażenia przez czyn, aniżeli działania w sensie realizacji celu.
Dwa światy: zmysłów i głębokiej Ciszy.
Niezamanifestowana wiedza wielkiego twórczego potencjału i znakomita kompilacja z tego, co już należy do ludzkiej materialnej rzeczywistości.
Samowyrażenie potencjału twórczego bez odczuwania znużenia i wysiłku, czy galop do realizacji celu?
Wybór należy do nas.
Pozdrawiam
Teresa Maria Zalewska