Las
Cisza, las, drzewa.
W poranek czerwcowy
Spaceruję po lesie,
Dostojnym, na oko zdrowym.
Zachwycają swym czarem
Rozłożyste dęby,
Smukłe sosny wśród ich liści,
Wyglądają jak zęby.
Gdzie nie gdzie kora biała
Brzozy pobłyskuje,
Jestem pod urokiem piękna,
Które widzę i czuję.
Cisza dominuje.
Nagle gdzieś w oddali
Zerwała się burza.
Wiatr porywisty gałęzie
W głąb lasu zanurza.
Drzewa rozkołysały się niczym
Fale na oceanie
Podczas sztormu,
I las zmienił swoje spokojne ubranie.
Dalej widzę piękno,
Choć wszystko się zmieniło,
I nic z pierwotnej ciszy,
Której wszędzie pełno było,
Nie pozostawiło.
Minęła godzina, wiatr umilkł
I rozłożyste dęby
Uwypukliły znowu
Ostre sosny zęby.
CISZA. Stan doskonałej leśnej rzeczywistości,
Po wielkiej zawierusze,
Znowu wśród drzew gości.
Czy w moim życiu
Po emocjonalnej burzy
Panuje CISZA,
Która zdrowie wróży?
Nie.
Tu Jej nie ma,
Gdy kończy się
Czerń piekła emocjonalnego.
Negatywna myśl
Podtrzymuje czarnej emocji
Ducha złego.
Już dawno po zawieruchy
Krzyczącym pląsaniu,
A moje myśli wciąż
Przy niej,
Jakby w wieczystym trwaniu.
A przecież każda myśl tworzy,
Me życie kreuje,
Już wiem dlaczego,
Wiecznie źle się czuję.
Ach gdybym ci
Ja miała lesie
Mądrość twoją,
Ucichła bym po burzy,
Zmieniła myśl swoją.
A w spokoju do głowy
Inne, złote myśli płyną,
Które tworząc mą rzeczywistość
W piękne doświadczenie
Się rozwiną.
Autor: Teresa Maria Zalewska