Ludzie tkwiący po 5 godzin w medytacyjnej Ciszy, umierają na raka.....
Dlaczego?
Choroba, to wyraz blokad, często karmicznych. 20 lat temu zostałam poproszona na wizytę lekarską do mistrza Zen. Wiele godzin dziennie spędzał w swej świątyni, w medytacyjnym stanie umysłu. Był spokojny i zrównoważony, ale jak stwierdził dotarł do "ściany". Nie rozumiał potrzeby konfrontacji ze światem w celu uwolnienia lęków przykrytych przez wieloletnią praktykę medytacyjną. Kreacja serca i medytacja, to awers i rewers tej samej "monety" - rozwoju świadomości. Zmarł na raka trzustki, z braku zaspokojenia poczucia radości i spełnienia, którego jego kariera jako mistrza Zen, nie przyniosła w rezultacie.
***
Medytacja, to jedno z wielu narzędzi, z których korzysta uwarunkowana Dusza. Efekty medytacji są również uwarunkowane. Czym? Poziomem rozwoju medytującego.